W końcu po jakiejś godzinie męczenia się ze strażniczką wrócił Ansel. Spojrzał na kobietę a ta w popłochu wyszła. Dopiero teraz zauważyłam plecak na jego ramieniu oraz nóż, włożony w pasek od spodni wyglądał jakby miał zaraz wypaść. Chłopak rozglądał się nerwowo aż w końcu podszedł do mnie i powiedział:
-Wstawaj.-Ton miał inny ale nie przejęłam się tym zbytnio. Po jego zachowaniu można było domyślić się, że Ansel nie miał ochoty na kłótnię więc posłusznie wstałam. Pchnął mnie lekko na znak bym ruszyła za nim.
-Co się dzieje?-Zamiast odpowiedzi usłyszałam ciche "ciii". Wiem że nie powinnam z nim iść ale nie miałam wyjścia. Przecież jest szansa, że będę w stanie uciec. Trzeba tylko obmyślić dobry plan, nie spodziewałam się rewelacji bo wymyśliłam go w niecałą minutę ale zawsze coś. Na końcu długiego korytarza z drzwiami co pół metra nie było nic prócz kolejnego skrętu. W końcu zatrzymaliśmy się przy jednym z wejść. Zza drzwi uchyliła się drobna kobieta o miodowych włosach oraz zielonych oczach. Wyglądała na siedem lat a gdy odezwała się cichym piskliwym głosem uświadomiłam sobie, że to ta sama osoba która była z nami w bagażniku. Zastanawiałam się co się dzieje, ja byłam przywiązana, ona nie? Jakim cudem podeszła do drzwi?
-Jeszcze nie przyszedł.- Oznajmiła dziewczynka.
-My nie po niego.
Dziewczyna spuściła wzrok i uchyliła drzwi tak ze teraz odsłaniały całą cele.W sumie nie różniła się od mojej niczym.
-Co tak długo?-Usłyszałam basowy męski głos. Aris.
Powoli zaczęłam się wycofywać ale Ansel bez mrugnięcia okiem chwycił mnie za nadgarstek.
-Mieliśmy pewien problem. Masz szczęście, że w ogóle cię ze sobą bierzemy.
Aris głośno przełknął ślinę a ja dobrze wiedziałam co to znaczy, bał się. Gdy jeszcze byliśmy dziećmi zawsze tak robił a ja już na tyle przyzwyczaiłam się do tego nawyku że już prawie go nie zauważałam. Znaczy się kiedyś tak było. Zastanawiałam się czemu wszyscy są wtajemniczeni tylko nie ja. Nawet ta mała dziewczynka która jeszcze niedawno była uprowadzona i porwana jak ja. Podczas gdy Aris i Ansel kłócili się ja starałam się dyskretnie wyrwać moją rękę z uścisku wartownika.
Znowu krótkie ale jest :D Zapraszam do komentowania i pisania swoich pomysłów :D
opowiadanie ;)
Jak się podoba? :D
piątek, 12 czerwca 2015
poniedziałek, 8 czerwca 2015
Rozdział 4
Ze snu wyrwał mnie przeraźliwy krzyk kobiety. Spojrzałam na wartownika a ten odwzajemnił mój wzrok.
-Co to?-Spytałam trochę pewniej niż zamierzałam.Chłopak nie odpowiedział ale ja dobrze znałam odpowiedź. Kara, mimo że nikt nic nie zawinił. Czerwoni nie odpuszczają wojny i robią wszystko by nas unieszkodliwić.
Spuścił wzrok.
-Jak masz na imię?-Spytał.
-Co?-Spytałam nie do końca wiedząc o co mu chodzi. Nie sądził chyba że zdradzę mu moje imię. Nie jest to żadna tajemnica ale w końcu więzi mnie tu- Nie muszę ci nic mówić.
-Ansel.-Powiedział. Świetnie. Jeśli myśli że znajdzie we mnie wierną przyjaciółkę to się myli. Uniósł jedną brew czekając aż ja się przedstawię. Z westchnieniem odwróciłam wzrok ale Ansel nie dawał za wygrana.
-Pamiętaj że to ja cię tu więżę. -Spiorunowałam go wzrokiem mając nadzieję, że nie wyglądam głupio. Oparłam głowę o ścianę ale zaraz ją cofnęłam przypominając sobie te wszystkie pajęczyny oraz pająki które teraz pewnie czekają aby mnie dopaść.
-Katia.- Rzuciłam oschle.
Ktoś zapukał do drzwi a Ansel szybko podszedł do nich, otworzył i wyszedł. Zamiast niego weszła jakaś kobieta. Wpatrywała się we mnie wzrokiem pełnym nienawiści chociaż nie przypominam sobie żebym jej coś zrobiła lub chociażby widziała na oczy. Zignorowałam ją i skupiłam wzrok na dziurze w betonowej podłodze. Strażniczka podeszła i zakryła szczelinę butem wciąż mierząc mnie wzrokiem.Szczerze? Wolałam Ansela.
Trochę krótke ale jest :DPozdrawiam!
-Co to?-Spytałam trochę pewniej niż zamierzałam.Chłopak nie odpowiedział ale ja dobrze znałam odpowiedź. Kara, mimo że nikt nic nie zawinił. Czerwoni nie odpuszczają wojny i robią wszystko by nas unieszkodliwić.
Spuścił wzrok.
-Jak masz na imię?-Spytał.
-Co?-Spytałam nie do końca wiedząc o co mu chodzi. Nie sądził chyba że zdradzę mu moje imię. Nie jest to żadna tajemnica ale w końcu więzi mnie tu- Nie muszę ci nic mówić.
-Ansel.-Powiedział. Świetnie. Jeśli myśli że znajdzie we mnie wierną przyjaciółkę to się myli. Uniósł jedną brew czekając aż ja się przedstawię. Z westchnieniem odwróciłam wzrok ale Ansel nie dawał za wygrana.
-Pamiętaj że to ja cię tu więżę. -Spiorunowałam go wzrokiem mając nadzieję, że nie wyglądam głupio. Oparłam głowę o ścianę ale zaraz ją cofnęłam przypominając sobie te wszystkie pajęczyny oraz pająki które teraz pewnie czekają aby mnie dopaść.
-Katia.- Rzuciłam oschle.
Ktoś zapukał do drzwi a Ansel szybko podszedł do nich, otworzył i wyszedł. Zamiast niego weszła jakaś kobieta. Wpatrywała się we mnie wzrokiem pełnym nienawiści chociaż nie przypominam sobie żebym jej coś zrobiła lub chociażby widziała na oczy. Zignorowałam ją i skupiłam wzrok na dziurze w betonowej podłodze. Strażniczka podeszła i zakryła szczelinę butem wciąż mierząc mnie wzrokiem.Szczerze? Wolałam Ansela.
Trochę krótke ale jest :DPozdrawiam!
sobota, 6 czerwca 2015
Rozdział 3 :)
Usłyszałam cichy szloch od strony Arisa. Kopnęłam go lekko by nic nie było słychać ale płacz nie ucichł.
-Cicho!-Szepnęłam. Tym razem ucichł.
Wjechaliśmy chyba na jakąś kamienistą drogę bo samochód zaczął podskakiwać co chwilę. Przy każdym podskoku słychać było cichy pisk połączony z westchnieniem. To na pewno nie był Aris. Zaczęłam nogą machać w powietrzu by znaleść źródło dźwięku. Kilka razy kopnęłam w chłopaka.Ale on najwidoczniej nie dał tego po sobie poznać bo nic nie mówił. W końcu znalazłam coś małego i mogłabym, przysiąc że się poruszyło.
-Kto tam jest?- Spytałam
-No, ja- Szepnął w odpowiedzi mój towarzysz.
Przewróciłam oczami i ponownie spytałam:
-Kto tam jest?-Znów brak odpowiedzi ale usłyszałam ciche chlipnięcie co utwierdziło mnie w fakcie że nie jesteśmy sami.
W końcu samochód zatrzymał się a ktoś z porywaczy otworzył bagażnik. Pierwszego wyprowadzili Arisa a zaraz potem mnie. Gdy szliśmy ja wciąż miałam na głowie worek.
- Ruszaj się!-Warknął ktoś ale nie do mnie.
-Przepraszam.-Dziewczynka a po głosie mogłam rozpoznać około 7 lat. O Boże. Ci ludzie nie pohamują się przed niczym, jeden z powodów dlaczego wolę moje plemię to to, że mamy umiar. Nie porwalibyśmy żadnego dziecka.
Szliśmy długim korytarzem skręcając co chwilę. W duchu modliłam się by nie przydzielono mnie do celi z Arisem. Chyba że od razu nas zabiją... Usłyszałam dźwięk otwierających się starych drzwi a zaraz potem leżałam skulona na podłodze. Drzwi zamknęły się a ktoś ciągnąc po ziemi przyprowadził do drugiego końca pomieszczenia. Słyszałam jak ktoś przykuwa mnie kajdankami do czegoś. Poczułam jak ktoś łapie mnie w talii i zaczyna ręce przesuwać w dół. Zaczęłam się wyrywać.
-Spokojnie. Tylko sprawdzam czy nie masz broni- Powiedział wartownik a mnie o dziwo uspokoiły jego słowa. Może bardziej jego ton. Rozwiązał mi węzły na dłoniach co moim zdaniem było nie mądre. Oczywiście korzystne dla mnie. W końcu zdjął worek z głowy a przede mną ukazał się w całej okazałości chłopak może dwa lata starszy ode mnie. Czarne włosy krótsze po bokach oraz z postawioną grzywką ładnie się prezentowały. Wzrok przykuwały oczy: lewe czarne prawe zielone. Miał idealnie jasną cerę (co mnie się bardzo podobało). Nie dało się pominąć jego sylwetki pływaka. Od razu obudził się mój dziewczęcy instynkt i miałam ochotę rzucić mu się na szyję. Obudź się dziewczyno! Przeniosłam wzrok na pomieszczenie.
Pokój nie wyróżniał się niczym. Zwykłe metalowe ściany, szara betonowa podłoga i krzesło stojące na przeciwko mnie nie zachwycały niczym.
Wartownik wstał i usiadł na ziemi co wydawało się być bezsensowne gdyby nie to że na krześle była wielka czerwona plama.
Otrzepałam kawałek podłogi z kurzu i ułożyłam się plecami do chłopaka. Zasnęłam mimo okoliczności w jakiej się znalazłam.
Mam nadzieję że się podoba :) Pozdrawiam!
-Cicho!-Szepnęłam. Tym razem ucichł.
Wjechaliśmy chyba na jakąś kamienistą drogę bo samochód zaczął podskakiwać co chwilę. Przy każdym podskoku słychać było cichy pisk połączony z westchnieniem. To na pewno nie był Aris. Zaczęłam nogą machać w powietrzu by znaleść źródło dźwięku. Kilka razy kopnęłam w chłopaka.Ale on najwidoczniej nie dał tego po sobie poznać bo nic nie mówił. W końcu znalazłam coś małego i mogłabym, przysiąc że się poruszyło.
-Kto tam jest?- Spytałam
-No, ja- Szepnął w odpowiedzi mój towarzysz.
Przewróciłam oczami i ponownie spytałam:
-Kto tam jest?-Znów brak odpowiedzi ale usłyszałam ciche chlipnięcie co utwierdziło mnie w fakcie że nie jesteśmy sami.
W końcu samochód zatrzymał się a ktoś z porywaczy otworzył bagażnik. Pierwszego wyprowadzili Arisa a zaraz potem mnie. Gdy szliśmy ja wciąż miałam na głowie worek.
- Ruszaj się!-Warknął ktoś ale nie do mnie.
-Przepraszam.-Dziewczynka a po głosie mogłam rozpoznać około 7 lat. O Boże. Ci ludzie nie pohamują się przed niczym, jeden z powodów dlaczego wolę moje plemię to to, że mamy umiar. Nie porwalibyśmy żadnego dziecka.
Szliśmy długim korytarzem skręcając co chwilę. W duchu modliłam się by nie przydzielono mnie do celi z Arisem. Chyba że od razu nas zabiją... Usłyszałam dźwięk otwierających się starych drzwi a zaraz potem leżałam skulona na podłodze. Drzwi zamknęły się a ktoś ciągnąc po ziemi przyprowadził do drugiego końca pomieszczenia. Słyszałam jak ktoś przykuwa mnie kajdankami do czegoś. Poczułam jak ktoś łapie mnie w talii i zaczyna ręce przesuwać w dół. Zaczęłam się wyrywać.
-Spokojnie. Tylko sprawdzam czy nie masz broni- Powiedział wartownik a mnie o dziwo uspokoiły jego słowa. Może bardziej jego ton. Rozwiązał mi węzły na dłoniach co moim zdaniem było nie mądre. Oczywiście korzystne dla mnie. W końcu zdjął worek z głowy a przede mną ukazał się w całej okazałości chłopak może dwa lata starszy ode mnie. Czarne włosy krótsze po bokach oraz z postawioną grzywką ładnie się prezentowały. Wzrok przykuwały oczy: lewe czarne prawe zielone. Miał idealnie jasną cerę (co mnie się bardzo podobało). Nie dało się pominąć jego sylwetki pływaka. Od razu obudził się mój dziewczęcy instynkt i miałam ochotę rzucić mu się na szyję. Obudź się dziewczyno! Przeniosłam wzrok na pomieszczenie.
Pokój nie wyróżniał się niczym. Zwykłe metalowe ściany, szara betonowa podłoga i krzesło stojące na przeciwko mnie nie zachwycały niczym.
Wartownik wstał i usiadł na ziemi co wydawało się być bezsensowne gdyby nie to że na krześle była wielka czerwona plama.
Otrzepałam kawałek podłogi z kurzu i ułożyłam się plecami do chłopaka. Zasnęłam mimo okoliczności w jakiej się znalazłam.
Mam nadzieję że się podoba :) Pozdrawiam!
piątek, 5 czerwca 2015
Rozdział 2
Usiadłam i zsunęłam nogi tak by zwisały z urwiska. Nagle na plecach poczułam czyjeś dłonie. Zszokowana ześlizgnęłam się z klifu. Krzyknęłam przerażona, na szczęście ten ktoś zdążył mnie złapać zanim spadłabym i roztrzaskała o którąś ze skał na dole. Dość nie przyjemna wizja zniknęła a nad moją twarzą pojawił się Aris. Ułożył mnie w bezpiecznej pozycji po czym podał mi rękę. Wstałam szybko odtrącając jego dłoń. Co z tego że chciał mi pomóc? Przecież próbował też mnie zabić.
-Hej.-Powiedział z tym swoim aroganckim tonem którego nie znosiłam
Zignorowałam go i udałam się z powrotem do miasta.
-Czekaj!- Nie dawając za wygraną Aris pobiegł za mną.
Odwróciłam się gwałtownie i z pytającym wzrokiem oraz uniesioną brwią czekałam aż coś powie. Aris chyba jednak nie zrozumiał aluzji i dalej stał bez słowa.
-Co?- Spytałam zniecierpliwiona.
-Dowodzący przez przypadek dowiedział się o moim... wyczynie
-No i?-Westchnął i zaczął przestępować z nogi na nogę.
-No i...- Zaczął znowu- Tak jakby mam przez tydzień sprzątać po obiadach wojskowych.
-No i?-Jeśli mnie poprosi o pomoc to chyba go zabiję.
-Jutro mam małe spotkanie z koleżanką, więc nie będę mógł się tym zająć.
Co za tupet!Prychnęłam i odwróciłam się na pięcie. W tym samym czasie ktoś nałożył mi worek na głowę i przygwoździł do ziemi. Zaczęłam się wyrywać ale na próżno. Napastnik był o wiele cięższy a mi wcale nie pomagała moja nikła siła.
-Niby niebiescy a energii w nich nie ma- Zaśmiał się donośnym głosem a inni zawtórowali mu.
Mogłam bez problemu stwierdzić że było ich około trzech.
Jeden z nich złapał mnie za ramie i zaprowadził do samochodu. Wyrywałam się i wrzeszczałam ale to wszystko cichło w porównaniu do krzyków Arisa. Różnica jest taka że on wcale nie wrzeszczał z przerażenia a raczej krzyczał na napastników żeby go puścili. Kopałam byle gdzie i nawet kilka razy trafiłam ale porywacz tylko zaśmiał się i rzucił w moją stronę parę ripost.
-Co się dzieje?!- Spytałam Arisa ale nie doczekałam się odpowiedzi gdyż wrzucono mnie do bagażnika a zaraz potem ten na mnie upadł.
-Co się dzieje?-Spytałam ponownie
-Cicho tam!- Krzyknął ktoś z przodu a ja nie chcąc dawać im powody by mogli mi coś zrobić posłuchałam się i skupiłam myśli na tym by się stąd wydostać.
Wiem krótkie :D Może następnym razem będzie dłuższe ;) Pozdrawiam!
-Hej.-Powiedział z tym swoim aroganckim tonem którego nie znosiłam
Zignorowałam go i udałam się z powrotem do miasta.
-Czekaj!- Nie dawając za wygraną Aris pobiegł za mną.
Odwróciłam się gwałtownie i z pytającym wzrokiem oraz uniesioną brwią czekałam aż coś powie. Aris chyba jednak nie zrozumiał aluzji i dalej stał bez słowa.
-Co?- Spytałam zniecierpliwiona.
-Dowodzący przez przypadek dowiedział się o moim... wyczynie
-No i?-Westchnął i zaczął przestępować z nogi na nogę.
-No i...- Zaczął znowu- Tak jakby mam przez tydzień sprzątać po obiadach wojskowych.
-No i?-Jeśli mnie poprosi o pomoc to chyba go zabiję.
-Jutro mam małe spotkanie z koleżanką, więc nie będę mógł się tym zająć.
Co za tupet!Prychnęłam i odwróciłam się na pięcie. W tym samym czasie ktoś nałożył mi worek na głowę i przygwoździł do ziemi. Zaczęłam się wyrywać ale na próżno. Napastnik był o wiele cięższy a mi wcale nie pomagała moja nikła siła.
-Niby niebiescy a energii w nich nie ma- Zaśmiał się donośnym głosem a inni zawtórowali mu.
Mogłam bez problemu stwierdzić że było ich około trzech.
Jeden z nich złapał mnie za ramie i zaprowadził do samochodu. Wyrywałam się i wrzeszczałam ale to wszystko cichło w porównaniu do krzyków Arisa. Różnica jest taka że on wcale nie wrzeszczał z przerażenia a raczej krzyczał na napastników żeby go puścili. Kopałam byle gdzie i nawet kilka razy trafiłam ale porywacz tylko zaśmiał się i rzucił w moją stronę parę ripost.
-Co się dzieje?!- Spytałam Arisa ale nie doczekałam się odpowiedzi gdyż wrzucono mnie do bagażnika a zaraz potem ten na mnie upadł.
-Co się dzieje?-Spytałam ponownie
-Cicho tam!- Krzyknął ktoś z przodu a ja nie chcąc dawać im powody by mogli mi coś zrobić posłuchałam się i skupiłam myśli na tym by się stąd wydostać.
Wiem krótkie :D Może następnym razem będzie dłuższe ;) Pozdrawiam!
czwartek, 4 czerwca 2015
Rozdział 1 :)
Biegłam dość szybko, niestety nie na tyle by dogonić resztę. Mimo mojego niebieskiego pochodzenia zupełnie się tam nie nadawałam. Podczas gdy dla innych to był przyjemny bieg ja cała spocona umieram ze zmęczenia. Biegłam dobre kilka metrów od grupy. Codzienne biegi jak zawsze psuły mi resztę dnia.
-Hern! Pośpiesz się- Krzyknął ktoś dowodzący. Tak zazwyczaj zwracają się do mnie inni. Hern to moje nazwisko a ja nienawidziłam gdy ktoś tak do mnie mówi
-Katia. Nazywam się Katia.-Mruknęłam do siebie ale zaraz po tym zaczęłam się rozglądać czy nikt nie słyszał.
W końcu otrząsnęłam się i przyśpieszyłam. Po kilku minutach byłam na równi z ostatnią osobą z grupy. nie cieszyłam się długo tym zwycięstwem, ponieważ całą energię zużyłam na dobiegnięcie tu więc znowu zaczęłam zwalniać.. Szybkim ruchem zdjęłam plecak z pleców i otworzyłam go. Wygrzebałam butelkę z czerwonym napojem które otrzymywaliśmy od czerwonych w zamian za ćwiczenie ich wojska. Przyłożyłam butelkę do ust i napiłam się łyk. Nagle ktoś podszedł i wytrącił mi butelkę z ręki. Odwróciłam się w stronę sprawcy i bez zaskoczenia stwierdziłam że jest nim Aris. Współplemieniec który już od dzieciństwa sprawiał mi kłopoty denerwował przy każdej okazji. W dziwny sposób wykrzywił swoją twarz co chyba miało być uśmiechem. Przewróciłam oczami i bez słowa pobiegłam na drugi koniec grupy popychając przy tym niektórych ludzi. Mimo jego okropnego charakteru był przystojny. W tej chwili podrywał jakąś dziewczynę która nieświadoma tego w co się pakuje śmiała się razem z nim. Ja sama nie byłam jakoś specjalnie piękna. Raczej przeciętna. Prawie rażące niebieskie oczy i długie rude włosy to moje największe atuty. Niestety byłam dość niska jak na moje plemię.
-Dobra koniec na dziś.- Odezwał się dowodzący a ja z trudem przecisnęłam się przez tłum udając się do mojego ulubionego miejsca. Czyli "klif" który nazwałam górą ale nie zamierzam zmienić nazwy która służy mi od czasów gdy ja i Aris byliśmy jeszcze przyjaciółmi. I chociaż trudno w to uwierzyć tak było. Na szczęście kłótnia nas poróżniła a górę przejęłam ja.
Dobra na razie to tyle. Mam nadzieję że się podobało. Pozdrawiam ;)
Dobra na razie to tyle. Mam nadzieję że się podobało. Pozdrawiam ;)
Epilog
Kiedyś w zgodzie żyły dwa plemienia: niebiescy i czerwoni. Niestety przyszły złe czasy a pomiędzy dynastiami wybuchła wielka wojna, teraz nikt nawet nie pamięta o co poszło jednak nadal są ze sobą skłócone. Oddzielne życie jest o wiele trudniejsze, bo każdy z dwóch narodów w czymś się specjalizuje . Czerwoni są mądrzy, zajmuję się uprawą roślin a wszelkie nowoczesne wynalazki pochodzą od nich jednak za oczywistą zapłatę. Niebiescy są silni, wysportowani a wojska są zadbane. Nazwy dwóch plemion pochodzą od tatuaży na ich ciałach. Każdy tatuaż jest inny jednak kolory są podzielone na dwa takie same.
No to taki jakby "epilog" :D. Następnym razem będzie dłuższe i zacznie się cała historia a to jest taki wstęp ;) mam nadzieję że się spodobało :D
No to taki jakby "epilog" :D. Następnym razem będzie dłuższe i zacznie się cała historia a to jest taki wstęp ;) mam nadzieję że się spodobało :D
Hej!
Hej! No więc na tym blogu będę pisać opowiadanie :D. Posty będę starać się wrzucać jak najczęściej ale nie wiadomo. Proszę bez hejtów bo nie umiem pisać. Z góry przepraszam za błędy xD. Życzę miłego czytania
Subskrybuj:
Posty (Atom)